Co ma wspólnego młody z Ewangelii z koronawirusem?

Ta Niedziela jest nazywana Niedzielą Laetare, czyli RADOŚCI. No, ale jak tu się cieszyć, skoro wokół nas panuje epidemia, ludzie leżą w szpitalach, szkoły są pozamykane, w kościołach jest niewielu ludzi i prawie wszyscy siedzimy w domach? Na to idealnie dzisiaj odpowiada Ewangelia, Jest niesamowicie odpowiednia na te czasy. Po prostu, gdy ją przeczytałem, pomyślałem o tym, co Pan Bóg chce nam dzisiaj powiedzieć przez tego młodego człowieka, który spotyka się z Jezusem. Zanim jednak przejdę do dalszej części, to proszę, abyście wsłuchali się we fragment z dzisiejszej Ewangelii:

Co tam się dzieje? Otóż to, co jest mega genialne ze strony Chrystusa (uzdrowienie), ale również ze strony młodzieńca.

Po pierwsze: Jezus mówi, że to, że młody jest niewidomy nie jest konsekwencją grzechu jego rodziców. Jeszcze gdzieniegdzie – na szczęście coraz rzadziej – słyszy się, że czyjeś niepowodzenie, zły stan zdrowia itp. jest konsekwencją grzechu. To tak, jakby Pan Bóg chciał ukarać dziecko, za grzechy jego przodków. No nie ma takiej możliwości! Nie takiego Boga przecież znamy. Jezus pokazuje, że to nie jest wina jego rodziców, „ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże”. No właśnie… tutaj miały się pokazać sprawy związane z Bogiem. I w tej historii rzeczywiście tak jest, bo młody – będąc już uzdrowionym, opowiada przed faryzeuszami o Kimś, kto go uleczył, przed którym po całej aferze z faryzeuszami, wyznał wiarę.

Po drugie: On na początku nie wie, że spotkał Zbawiciela. Słyszy tylko Jego głos, potem czuje, jak na jego oczy kładzione jest błoto, a następnie słyszy nakaz, aby poszedł do sadzawki, i tam przemył sobie oczy. Tylko to! Ktoś marze jego oczy błotem i każe mu się umyć! On idzie i to robi, a potem… widzi. I to jeszcze nie jest moment, w którym widzi Jezusa. Gdyby tak było, prawdopodobnie gadka z faryzeuszami byłaby inna, bo szybko wskazałby na Jezusa. A on Go jeszcze nie zna, tylko ciągle, z upartością mówi:

„Człowiek, zwany Jezusem, uczynił błoto, pomazał moje oczy i rzekł do mnie: „Idź do sadzawki Siloam i obmyj się”. Poszedłem więc, obmyłem się i przejrzałem”.I tyle! Nic więcej! Widzi!

Zna tylko Jego imię – Jezus – tylko to. Kilkakrotnie to powtarza. Wyobrażam sobie tę sytuację tak, że już mu pewnie nerwy puszczają, bo nikt go nie słucha. W końcu tekst, który podoba mi się najbardziej z jego wypowiedzi:

„Już wam powiedziałem, a wy nie słuchaliście. Po co znowu chcecie słuchać? Czy i wy chcecie zostać Jego uczniami?”.

Chłopak miał niesamowitą odwagę, aby mówić o tym, co mu się przydarzyło. Nie bał się tego, że go negatywnie ocenią, nie zrozumieją, wyrzucą z Synagogi. No miał chłop w sobie mnóstwo odwagi.

No i puenta: Jak to ma się do obecnej sytuacji? Sądzę, że Pan Bóg, przez tę historię chce nam powiedzieć, abyśmy w tych bardzo dla nas trudnych czasach nie tracili nadziei. Przykład tego młodego człowieka pokazuje, że Bóg działa również w najmniej oczekiwanych sytuacjach. Jestem pewien, że każdy z nas ma swoim życiu taką chwilę, kiedy to naprawdę poczuł działanie Boga. To mogła być jakaś zwykła sytuacja, lub coś, co wymagało wysiłku, ale potem czułeś, że Bóg Ciebie przez to prowadził. Albo sytuacja z rodziny tych beznadziejnych, gdy nagle wszystko się wywraca i pojawia się dobro.

Co z tym można teraz zrobić? OPOWIEDZ O TYM INNYM LUDZIOM! Może nie koniecznie wychodząc z domu – w końcu obecnie mamy wiele możliwości do kontaktowania się między sobą. I nie obawiaj się tego, że możesz zostać niezrozumiany, czy odrzucony. Dzisiaj, w zalewie złych informacji o wirusie i epidemii, jest też czas na dzielenie się nadzieją.

Tak więc, dla dobra wszystkich MÓW! OPOWIEDZ O DOBRYM BOGU I O TYM, JAK DZIAŁA W TWOIM ŻYCIU.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *